Dzisiejszy dzień jest z cyklu: "Ledwo się dzień zaczął, a już bym chciała, żeby się skończył...". Wiem, niezbyt optymistyczny wstęp, ale i ogólne wrażenia z całego dnia mam nieco mieszane.
Najpierw w pośpiechu wybierałam się do lekarki. Z domu wystrzeliłam niczym z procy, dostając zadyszki w drodze na przystanek. Ponieważ główna ulica jest w remoncie, to przystanki są ruchome, co wprawia w osłupienie i rozdrażnienie zarówno pieszych/pasażerów, jak i wszelkich kierowców. Ale wracając do mnie... Dumna z siebie, że dobiegłam na czas, czekałam na swój autobus. Ani przez chwilę nie zaświtała mi w głowie myśl, że w torebce może mi czegokolwiek brakować. Jedynie zastanawiałam się, czy nie wyszłam ubrana zbyt lekko, bo poranek był nieco chłodny. Gdy wreszcie wsiadłam do mpku, oprzytomniałam, że portfel, a co za tym idzie i bilet, zostawiłam w torbie wózkowej. Shit! To był ten moment, kiedy człowiek zaczyna zastanawiać się, czy wysiąść na kolejnym przystanku i wrócić po bilet, czy ol...
[ dalej ]