Ja zaszłam w ciążę po drugim z sześciu semestrów
Trzeci zaliczyłam z brzuchem, czwarty z małym Frankiem (dosłownie- na wszystkie zaliczenia i egzaminy jeździł ze mną bo karmiłam piersią a on wtedy butelki niet
) a piąty (x2 bo promotor okazał się chamem
) i szósty z coraz większym, mobilniejszym i głośniejszym pieronkiem
Powiem tak- najłatwiej było na początku, jak był mniejszy. Niby więcej musiałam zrobić przy nim sama, bo nakarmić tylko ja, na spacer ja (bo jakby nie wózek to bym się w ogóle nie ruszała pewnie
) i w ogóle przy takim maluchu to wiadomo, zawsze jest coś do roboty...
ale jak był większy to przeszkadzał gadaniem, rozrzucał notatki (żebym się z nim bawiła a nie tylko tak czytała i czytała...), ogólnie wymagał więcej uwagi
Więc wg mnie jeśli ktoś studiuje i zostało mu niewiele do końca, to niech kontynuuje jeśli czuje się na siłach- później zawsze znajdzie się pretekst, żeby już na te studia nie wrócić (a to nie dostał się do przedszkola, a to będzie chorował w przedszkolu, a to do szkoły idzie i kto go będzie odbierał?...)
Maluszek śpi dużo więcej więc jest też więcej czasu na naukę w ciszy