Mi najwięcej pomagała mama, mąż i moja lekarka
Mama i mąż - to oczywiste, ale też trafiłam na bardzo rzetelną, dającą dużo wsparcia panią doktor. Zawdzięczam jej ogromne poczucie bezpieczeństwa, ona też monitorowała mój poród. Szkoda tylko, że takie osoby łatwiej chyba znaleźć w prywatnych gabinetach. Pierwsza wizyta w 'normalnej' poradni doprowadziła mnie do łez, bo tatmtejsza ginekolożka wzięła mnie chyba za jakąś symulantkę (stwierdziła, że nie jestem w ciąży!)
Jeśli chodzi o koleżanki, to podzielam zdanie wypowiadających się wcześniej: dla osób bezdzietnych (większość naszych znajomych par jeszcze nie ma rodzin) ciąża i potem małe dziecko to jakiś kosmos, zupełnie inny wszechświat paralelny, w który lepiej się nie zgłębiać.